Feature

Cukiernia Gideona przetrwała 90 lat, teraz wzrost cen produktów zagraża jej przyszłości.

Tej historycznej kawiarni, która na jednej z kultowych ulic turystycznych Australii prosperowała przez 90 lat grozi niepewna przyszłość. W nadchodzącym roku ponad 10 procent australijskich firm będzie musiało zmierzyć się z potencjalnym upadkiem. Jednak ciastkarnia Monarch Cakes należy do tych, które nie dają za wygraną i walczą z kryzysem kosztów utrzymania.

A man with a  brown jacket (Gideon Markham) standing at Monarch cafe's counter, talking to a male customer.

Gideon Markham with customer Roy Lange. Source: SBS / Sandra Fulloon

W kultowej restauracji Monarch Cake Shop na słynnej ulicy Acland Street w Melbourne dzwoni zabytkowa kasa, a biznes energicznie tętni życiem, tak jak dotychczas, przez ostatnie 90 lat.

„Uwielbiam tu przychodzić, rozmawiać z rodziną, kupić książkę, to bardzo wyjątkowa część mojego dnia” - mówi klientka Cristina Ceddia.

„Uwielbiam kawę i jestem uzależniona od sernika”.

Celem tej rodzinnej firmy jest utrzymanie europejskich tradycji przy życiu, jednak jej właściciele zmagają się z wyższymi cenami wysokiej jakości składników.

„Wszystko poszło w górę. Nasze jajka podwoiły się w cenie, podrożało masło , czekolada, płace, wszystko poszło w górę” - mówi Nikki Laski, córka właścicieli.
A chocolate swirl cake sliced open on a platter.
Monarch Cakes' famous chocolate Kooglhoupf. Source: Supplied / Nikki Laski
„I już nie można dalej podnosić cen, ponieważ portfele klientów i tak są już niemal puste. Więc wybieramy zarabianie mniej pieniędzy”.

Monarch Cakes wykorzystuje stuletnie przepisy w niektórych ze swoich luksusowych wyrobach, takich jak np. czekoladowy Kooglhoupf, który ma swoich kultowych zwolenników.

„Używamy szwajcarskiej czekolady, którą topimy, rozprowadzamy po cieście i zagniatamy do ciasta. Jest wyjątkowy i ludzie go uwielbiają, dlatego jest naszym najliczniej sprzedającym się produktem ” - mówi Nikki Laski.

„A sposób przygotowania jest prawie taki jak sprzed końca XIX wieku”.
A woman in a blue cardigan standing outside the window of a cake shop.
Nikki Laski outside the Monarch Cake shop in Acland St, Saint Kilda. Source: SBS / Sandra Fulloon
Laski pozostaje optymistyczna co do przyszłości, mimo że inflacja pozostaje wysoka i nadal nie ma ulgi od rosnących kosztów.

To wielki zaszczyt, że udało nam się przetrwać 90 lat, pomimo przeszkód i wyzwań. Więc i tak, jestem z tego bardzo dumna,” mówi Laski.

Monarch Cakes to oryginał położony przy St Kilda's Acland Street, który słynie na całym świecie ze słodkich smakołyków.

Przez dziesięciolecia te europejskie przysmaki znalazły zwolenników w całym kraju i na całym świecie.

„Jesteśmy prezentowani na arenie międzynarodowej, a ludzie przyjeżdżają tu z koreańskimi, chińskimi, japońskimi, francuskimi i niemieckimi przewodnikami turystycznymi” - mówi Laski.

Czytali o nas i chcą doświadczyć „starej szkoły”.
A black and white photograph of a cake shop with staff standing in the doorway.
An early photograph of the shop in Acland Street. Source: Supplied / Monarch Cakes
Polscy imigranci po raz pierwszy otworzyli drzwi do tej ciastkarni w 1934 roku. Początkowo sklep nosił nazwę Monaco, a później zmienili nazwę na Monarch.

Obecni właściciele, Gideon i Shirley Markham, kupili go w 1996 roku i zachowali zabytkowy styl sklepu. Jego drewniane półki są wypełnione książkami i czasopismami, a ściany pokryte są zdjęciami celebrytów.

Ich córka Nikki Laski przez połowę życia pracowała w firmie.

„Dziesiątki ludzi mówi nam co tydzień, abyśmy nigdy niczego nie zmieniali”

„Zawsze sobie tak żartujemy, że ciasta Monarch sklejamy taśmą samoprzylepną od 1934 roku. I tak, można powiedzieć, że jest dużo taśmy klejącej trzyma to miejsce 'do kupy', ale to tylko dodaje mu uroku i autentyczności”.
Nikki and Gideon Markham.
Gideon Markham (right) with his daughter Nikki. Credit: Supplied / Nikki Markham
Nie tylko samo wnętrze ma swoją historie. Gideon Markham ma 86 lat i nadal pracuje 60 godzin tygodniowo, obsługując klientów tak, jak robił to od czasu objęcia firmy.

Urodził się w Polsce w przeddzień wybuchu II wojny światowej. Jak mówi, wspomnienia z dzieciństwa nadal pozostają żywe.

„Warszawa była bombardowana i faktycznie mieszkaliśmy w tej części miasta, która pózniej stała się gettem” - mówi Gideon.

„Na tym etapie nie była zamknięta przez Niemców, więc nadal był ruch, ale warunki były okropne, brak żywności, przemoc i choroby”.
A man in a suit jacket holds a baby while a woman in a black dress holds the baby's hand.
Gideon Markham as a baby with his father Maximillion Mahonbaum (centre) and mother Felicia. Source: Supplied / Gideon Markham
„Udało nam się wydostać z getta - ale tylko część naszej rodziny. Inni zginęli, w tym mój ojciec” - mówi Gideon.

Jego ojciec Maksymilian Mahonbaum był w polskiej armii i przypuszcza się, że zginął na froncie wschodnim w serii masowych egzekucji, masakr katyńskich.

„Mój ojciec został porwany przez Rosjan. Był oficerem rezerwowym w wojsku polskim. A kiedy zaczęła się wojna, udał się do swojej jednostki na froncie wschodnim.

„Ale nie ma ciała, nie ma grobu. Wiemy tylko, że był częścią 22 000 polskich oficerów i wywiadu, którzy zostali zamordowani w 1940 roku.
A woman in a wedding veil stands next to a man in a suit.
Gideon and Shirley Markham at their wedding in 1966. Source: Supplied / Gideon Markham
Markham wyemigrował do Melbourne w 1963 roku, a później poślubił swoją żonę Shirley, która również pochodzi z polskiej rodziny.

W ciągu ostatnich 28 lat ich ukochana cukiernia stała się bezpieczną przystanią dla zróżnicowanej społeczności dzielnicy St Kilda.

„Przyjeżdżam tu od około 15 lat i w tym czasie całkiem dobrze poznałem calą rodzinę” - mówi klient Roy Lange.

„To niesamowite miejsce i mocno wierzę w to, co robią dla lokalnej społeczności".

"W przeszłości Gideon stawiał czoła niewyobrażalnym prześladowaniom , dlatego zachowanie nienaruszonego poczucia człowieczeństwa oznacza bardzo wiele dla mnie i dla mojej rodziny.
A woman in a blue cardigan stands at a street corner, against a background of graffiti.
Nikki Laski stands in Monarch Lane, named after the iconic shop. Source: SBS / Sandra Fulloon
To skupienie się na społeczności zainspirowało lokalną radę do nazwania uliczki po sklepie.

„To dlatego, że jesteśmy czymś więcej niż biznesem. Jesteśmy również hubem, centrum społeczności, miejscem, w którym ludzie mogą usiąść i porozmawiać ze sobą.

„Tak więc nazwali sąsiednią ulicę Monarch Lane. To niesamowite być jedyną firmą w Wiktorii z ulicą nazwaną naszym imieniem” - mówi Laski.

Mimo to czasy są trudne. Perspektywy dla firm hotelarskich pozostają ponure, a jedna na 11 firm oczekuje się załamania w nadchodzącym roku.
A shop window with rows of colourful cakes on shelves.
The display in the Monarch Cakes window. Source: SBS / Sandra Fulloon
„Podstawą tego miejsca jest czekolada i produkty takie jak mleko i ser” - mówi Markham.

„Ale wszystkie ceny gwałtownie wzrosły i stale rosną, rosną i rosną.

„Wzrastają również rachunki za prąd i koszty pracy. A także nie jest łatwo znaleźć personel.”

Jednak są też dobre wieści. W tym roku wyroby Monarch dołączyły do elitarnej grupy, zaliczonej do najlepszych cukierni na świecie po tym, jak zostały niezależnie wybrane do prestiżowej „La Liste”.
„Francuzi nas docenili i wręczyli nagrodę, co jest bardzo, bardzo wyjątkowe” - mówi Laski.

„Po raz pierwszy w naszej historii jesteśmy teraz jedną z najlepszych piekarni na świecie, co jest cudowną rzeczą, biorąc pod uwagę, że jesteśmy tylko małą rodzinną firmą w St Kilda”. W@@

nuki Markhama dołączyły teraz do córki Nikki i syna Daniela pracujących w kawiarni.

Wraz z trzecim pokoleniem udziela pomocy, rodzina ma nadzieję skierować Monarch Cakes w kierunku 100 lat i później.
A man in an orange jacket sits with a woman in a beige jumper while another woman stands behind facing camera.
Gideon Markham (left) with daughter Nikki Laski (centre) and Shirley Markham. Source: SBS / Sandra Fulloon
„Ludzie mówią i pytają cały czas, nigdy nie odchodźcie. Zamierzacie tu zostać? Czy twoje dzieci będą to kontynuować?” Mówi Shirley Markham.

„Bardzo ważne jest, aby Monarch przetrwał, ponieważ jesteśmy jakby pomostem między kulturami” - dodaje Laski.

Ale ostatnie słowo należy do jej ojca Gideona Markhama.

„To nie jest ćwiczenie zarabiania pieniędzy, to tylko kwestia przetrwania i pragnienia, aby to nie zginęło” - mówi Gideona.

Share

Published

Updated

By Sandra Fulloon, Dorota Banasiak
Source: SBS

Share this with family and friends


Follow SBS Polish

Download our apps
SBS Audio
SBS On Demand

Listen to our podcasts
Independent news and stories connecting you to life in Australia and Polish-speaking Australians.
Interviews and feature reports in English from SBS News
Get the latest with our exclusive in-language podcasts on your favourite podcast apps.

Watch on SBS
Polish News

Polish News

Watch it onDemand